W drodze powrotnej zajechaliśmy do sanktuarium w Gidlach. Najstarsza tradycja głosi, że wiosną tego roku, tuż przed pierwszą niedzielą maja, gidelski rolnik Jan Czeczek orał swoje pole w miejscu, gdzie dziś wznosi się klasztorny kościół. Naraz, ku jego zdziwieniu, woły ustały w orce, a nawet padły na kolana. Nic nie pomogły przynaglania ani razy. Wreszcie i mężczyzna zauważył niezwykłą jasność bijącą z ziemi, a wśród tej jasności „obrazek mały głazowy Najświętszej Panny, wielkości na dłoń, na kamieniu wielkim, który był wydrążony na kształt kielicha”. Gidle słyną z uzdrowień, a ponieważ pielgrzymi, podążający na Jasną Górę wstępują tu regularnie, utrwaliła się opinia, że tu przychodzą po uzdrowienie ciała, dusze Maryja leczy zaś na Jasnej Górze.